Ogólnie w szkole od samego rana byłam nie do życia. Bezmyślnie
notowałam wszystko do zeszytu, a w przerwach na pisanie czytałam książkę od
której się uzależniłam - "Księga Jesiennych Demonów"
Jarosława Grzędowicza(jak ktoś jest miłośnikiem horrorów, to twórczość tego
pana na pewno przypadnie do gustu). Jak dotąd najbardziej spodobało mi się
opowiadanie pt. „Wiedźma i Wilk” oraz „Klub Absolutnej Karty Kredytowej” – ale zostały
mi jeszcze dwa. Właściwie jakby na to
nie patrzeć, to miałam mnóstwo czasu na poświęcenie się czytaniu. Na dwóch
godzinach historii pan puścił nam film wojenny - nie żeby nie był ciekawy, po
prostu nie chciało mi się zadzierać głowy, by spojrzeć na wysoko zawieszony
telewizor. Na przedsiębiorstwie z kolei duża większość klasy (za wyjątkiem mnie
i Pauliny) pisała poprawę sprawdzianu. Zostałam przeniesiona z mojego
przytulnego miejsca z ławki pod ścianą do biurka nauczyciela, gdzie znowu
pogrążyłam się w lekturze.
Jaka byłam uradowana wiadomością, że nie idziemy jutro na
10:20, a dlaczego? Głównym sprawcą jest sprawdzian polskiego, który miał być na
dwóch ostatnich godzinach. Ale
wnioskując po tym, że przenieśli nam go na SAM początek, stwierdziłam, że
najzwyczajniej w świecie Pani od polskiego dowiedziała się zapewne, że nie
będzie jej na tych ostatnich dwóch godzinach. Tak więc poszła przerzucić nam
polski na wcześniejszą godzinę – nie wiem
czy się cieszyć, że kończę o 12:55, czy płakać, że będę musiała się zerwać o świcie
do szkoły >_>). A niech to
szlag trafi.
Wiem co powinnam robić – pisać rozdział trzeci, który idzie
mi nazbyt mozolnie już od wczorajszego wieczoru. ALE odpocznę sobie jeszcze trochę i obiecuję, że się za niego wezmę
(już wczoraj Akiś chciała mnie ukatrupić, tak więc nie będę się znowu narażać –
a jak już mowa o ukatrupianiu, to gdzie mój rysunek? Hę!? Ja ciągle
pamiętam!).
Postanowiłam dołączyć
do dzisiejszej notki moje bazgroły narysowane na PO – z małą dedykacją dla
wiadomo kogo :3 (Patrz tekst wyżej
wyróżniony wytłuszczoną kursywą – W dalszym
ciągu czekam).
Dobrze! To idę korzystać z czasu póki go mam (pamiętam
o rozdziale, pamiętam!), bo potem będę zmuszona przejrzeć zeszyt z
polskiego i przypomnieć sobie kochanego Makbeta, i pouczyć się z niemieckiego
na kartkówkę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz