wtorek, 15 maja 2012

Bazgroły.


Ogólnie w szkole od samego rana byłam nie do życia. Bezmyślnie notowałam wszystko do zeszytu, a w przerwach na pisanie czytałam książkę od której się uzależniłam - "Księga Jesiennych Demonów" Jarosława Grzędowicza(jak ktoś jest miłośnikiem horrorów, to twórczość tego pana na pewno przypadnie do gustu). Jak dotąd najbardziej spodobało mi się opowiadanie pt. „Wiedźma i Wilk” oraz „Klub Absolutnej Karty Kredytowej” – ale zostały mi jeszcze dwa. Właściwie jakby  na to nie patrzeć, to miałam mnóstwo czasu na poświęcenie się czytaniu. Na dwóch godzinach historii pan puścił nam film wojenny - nie żeby nie był ciekawy, po prostu nie chciało mi się zadzierać głowy, by spojrzeć na wysoko zawieszony telewizor. Na przedsiębiorstwie z kolei duża większość klasy (za wyjątkiem mnie i Pauliny) pisała poprawę sprawdzianu. Zostałam przeniesiona z mojego przytulnego miejsca z ławki pod ścianą do biurka nauczyciela, gdzie znowu pogrążyłam się w lekturze.
Jaka byłam uradowana wiadomością, że nie idziemy jutro na 10:20, a dlaczego? Głównym sprawcą jest sprawdzian polskiego, który miał być na dwóch ostatnich godzinach.  Ale wnioskując po tym, że przenieśli nam go na SAM początek, stwierdziłam, że najzwyczajniej w świecie Pani od polskiego dowiedziała się zapewne, że nie będzie jej na tych ostatnich dwóch godzinach. Tak więc poszła przerzucić nam polski na wcześniejszą godzinę – nie wiem czy się cieszyć, że kończę o 12:55, czy płakać, że będę musiała się zerwać o świcie do szkoły >_>).  A niech to szlag trafi.
Wiem co powinnam robić – pisać rozdział trzeci, który idzie mi nazbyt mozolnie już od wczorajszego wieczoru. ALE odpocznę sobie jeszcze trochę i obiecuję, że się za niego wezmę (już wczoraj Akiś chciała mnie ukatrupić, tak więc nie będę się znowu narażać – a jak już mowa o ukatrupianiu, to gdzie mój rysunek? Hę!? Ja ciągle pamiętam!).
Postanowiłam dołączyć do dzisiejszej notki moje bazgroły narysowane na PO – z małą dedykacją dla wiadomo kogo :3 (Patrz tekst wyżej wyróżniony wytłuszczoną kursywą – W dalszym ciągu czekam).

Dobrze! To idę korzystać z czasu póki go mam (pamiętam o rozdziale, pamiętam!), bo potem będę zmuszona przejrzeć zeszyt z polskiego i przypomnieć sobie kochanego Makbeta, i pouczyć się z niemieckiego na kartkówkę.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz